Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cnej, i (ze względu na czas upłyniony i na ruch obrotowy ziemi) pomiędzy czterdziestym pierwszym, a czterdziestym drugim stopniem długości zachodniej.
Bądź co bądź, postanowiono jednozgodnie w klubie puszkarskim, że Blomsberry brat, Bilby i major Elphiston pojadą natychmiast do San-Francisco, i zajmą się obmyśleniem i przygotowaniem środków do wydobycia pocisku z głębin Oceanu.
Ci pełni poświęcenia ludzie nie tracąc ani chwili czasu, odjechali koleją środkowej Ameryki do Saint-Louis, gdzie na nich czekały szybkie karety pocztowe.
Prawie w tej samej chwili, kiedy sekretarz marynarki, wice-prezes klubu puszkarskiego, i pomocnik dyrektora Obserwatorjum odbierali depesze z San-Francisco, czcigodny J.—T. Maston doznawał dziwnego jakiegoś wzruszenia, większego może nawet niż mu sprawiło pęknięcie sławnej jego armaty, i o mało co nie pozbawiło go życia.
Przypominają sobie zapewne czytelnicy, że sekretarz klubu puszkarskiego, jednocześnie z pociskiem (i tak samo prawie jak on prędko) odjechał na swe stanowisko do Long’s Peak w Górach Skalistych. Uczony J. Belfast dyrektor obserwatorjum w Cambridge, towarzyszył mu w tej wyprawie. Za przybyciem na stację dwaj przyjaciele urządzili się należycie, i nie odeszli już więcej od swego ogromnego teleskopu.
Wiadomo że to olbrzymie narzędzie ustawione było w warunkach reflektorów, przez Anglików front view