Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przez okienko szybko uchylone, Nicholl wyrzucił narzędzie, przywiązane na krótkim sznurku, aby je łatwiej było wciągnąć z szybkością. Okienko uchyliło się na jednę zaledwie sekundę, a jednak i przez tę sekundę, zimno okropne wcisnęło się do wnętrza pocisku.
— Do miljona diabłów, wrzasnął Francuz, a to w tym mrozie i niedźwiedź biały nie mógłby wytrzymać.
Barbicane czekał pół godziny, sądząc że czas ten wystarcza, aby pozwolić termometrowi dojść do poziomu temperatury przestworza, potem wciągnął prędko narzędzie do środka.
Barbicane obliczył ilość wypłynionego merkurjuszu małej bańki szklannej, przyczepionej do spodniej części termometru, i rzekł:
— Sto czterdzieści stopni (Celsjusza) niżej zera.
Pan Pouillet miał tedy większą słuszność niż Fourier. Taką była zastraszająca temperatura przestrzeni gwiaździstej. Taka może była i temperatura lądów księżycowych, gdy gwiazda nocy przez promieniowanie utraciła cały zapas ciepła zyskanego przez dwa tygodnie słońcem ogrzewane.