Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dnie na 47/52 całej drogi, czyli w cyfrach o siedmdziesiąt ośm tysięcy sto czternaście lieues od ziemi.
W tym punkcie ciało nie mając w sobie nabytej prędkości lub ruchu, pozostałoby w nim na wieki nieruchome, jako równo przyciągane przez obie gwiazdy.
Gdyby przeto siła rzutu była dokładnie obliczona, pocisk powinien był dosięgnąć tego punktu z szybkością równą zeru, utraciwszy swój ciężar, równie jak i przedmioty które w sobie zawierał.
Cóż by się wtedy stało? Trzy nastręczały się przypuszczenia, które miały spowodować skutki bardzo różne.
Albo pocisk zachowałby jeszcze pewną prędkość i przebywszy punkt równego przyciągania, upadłby na księżyc skutkiem jedynie siły jego przyciągającej;
Albo zabrakłoby mu prędkości dla dojścia do punktu równego przyciągania, i wtedy spadłby na ziemię, skutkiem jedynie siły jej przyciągającej;
Albo nakoniec posiadając prędkość dostateczną dla dojścia do punktu obojętnego, ale za małą do przebycia go, pozostałby tak wiecznie zawieszony w tym punkcie, jak mniemany grób Mahometa, pomiędzy zenitem i nadyrem[1].

Takie było położenie, a Barbicane jasno wytłumaczył jego skutki, swym towarzyszom podróży. Zajmowało ich to do najwyższego stopnia. Jakże więc

  1. Punkt nieba pomyślany pod naszemi nogami.