Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

prezesowi: 1000 za to że kolumbiada nie pęknie, a 5000 za to że się kula wzniesie wyżej jak na 6 mil w powietrze.
— Mam przy sobie dollary, odpowiedział Nicholl, uderzając ręką po kieszeni, i gotów jestem dług mój wypłacić.
— Widzę mój drogi kapitanie że jesteś człowiekiem porządnym, do czego ja nigdy dojść nie mogłem. Tym razem jednak, pozwól to sobie powiedzieć, porobiłeś zakłady nie bardzo dla siebie korzystne.
— A to dlaczego? spytał Nicholl.
— Bo gdybyś ty wygrał, to jest gdyby kolumbiada pękła, a z nią i pocisk poszedł w kawałki, to Barbicane zginąłby także, i nie miałby ci kto wypłacić twoich dollarów.
— Moja stawka złożoną jest w Banku baltimorskim, sucho odpowiedział Barbicane, i w razie śmierci Nicholl’a summę odbiorą jego spadkobiercy.
— O wy ludzie praktyczni! zawołał Michał Ardan, umysły pozytywne! Podziwiam was tem więcej, że was nie rozumiem.
— Dziesiąta, minut czterdzieści dwie! rzekł Nicholl.
— Już tylko pięć minut! odrzekł Barbicane.
— Tak, tylko pięć minutek! wtrącił Michał Ardan. A my jesteśmy zamknięci wewnątrz kuli, pomieszczo-