Formenterę. On pozostał na swem stanowisku. Nie tylko nie opuścił wyspy, ale i nic nie powiedział o swem odkryciu. Gazety doniosły mu, że gęsta mgła uniemożebniała wszelkie spostrzeżenia na obu, kontynentach, a ponieważ żadne obserwatoryum nie sygnalizowało nowego komety, była więc podstawa do twierdzenia, że on go odkrył w przestrzeni.
Okoliczność ta zaoszczędziła ziemi ogromnej trwogi, któraby niezawodnie opanowała jej mieszkańców, gdyby znali niebezpieczeństwo, jakie im zagrażało.
Tak więc jeden tylko Palmiryn Rosette wiedział, że nastąpi spotkanie między ziemią a tym kometą, którego mógł dostrzedz z wysp Balearskich, podczas gdy wszędzie ukrywał się on przed oczyma astronomów.
Więc profesor pozostał na Formenterze i z tem mocniejszem postanowieniem, iż kometa, według jego wyrachowań powinien był uderzyć o ziemię w południowej stronie Algieryi. Otóż chciał tam znajdować się, ponieważ kometa miał jądro twarde, a zatem mogło to być „bardzo ciekawe.“
Uderzenie nastąpiło ze wszystkimi skutkami: znanymi już. Ale oto co się stało: Palmiryn Rosette nagle został pozbawiony sługi swego Józefa! A gdy przyszedł do siebie po dość długiem zemdleniu, znalazł się sam na wysepce! Tyle tylko pozostało z całego Balearskiego archipelagu!
Taką była historya opowiedziana przez profesora z mnóstwem wykrzykników i zmarszczeń
Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/057
Wygląd
Ta strona została przepisana.