Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pewno zamarzać będzie rtęć, a może i alkohol w termometrach!
Co do Dobryny i Hanzy, to jak już powiedziano, oba te statki nie były wystarczające przy zimnie tak ostrem. Nie można było zatem myśleć o zamieszkaniu na nich. Zresztą, kto wie, co się stanie z tymi statkami, gdy lody się natłoczą dokoła w masach ogromnych?...
Gdyby kapitan Servadac, hrabia i porucznik Prokop, byli ludźmi łatwo upadającymi na duchu, to mieli teraz potemu dobrą sposobność. Bo w samej rzeczy, co mogli wymyśleć, gdy szczególna twardość pokładów gruntu sprzeciwiała się przekopywaniu jam?
Tymczasem okoliczności nagliły bardzo. Pozorne rozmiary kręgu słonecznego coraz bardziej zmniejszały się wskutek oddalenia. Gdy przechodziło przez zenit, prostopadłe promienic jego wytwarzały jeszcze pewne ciepło, ale w nocy zimno bardzo żywo dawało się uczuwać.
Kapitan Servadac i hrabia, dosiadłszy Zefira i Galetty, przebiegali we wszystkich kierunkach wyspę, szukając jakiegokolwiek miejsca nadającego się na pomieszkanie. Dwa konie przelatywały zawady, jak gdyby były oskrzydlone. Próżne poszukiwania! W rozmaitych punktach robiono wiercenia, które niezmiennie napotykały twardą podstawę o kilka stóp pod powierzchnią ziemi.· Trzeba było zrzec się mieszkania w jamach.
Postanowiono zatem, że w braku jam, mieszkańcy Galii umieszczą się w posterunku, i że osłoni się go, o ile tylko będzie można, od ze-