Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oszczędzonym, chcąc dać poznać rezultat swych spostrzeżeń, posłużył się tym futerałem, może mniej cennym dla niego aniżeli butelka.
— Mniejsza o to zresztą! — rzekł hrabia. — W tej chwili pożyteczniej byłoby wyjaśnić co znaczy ten szczególny dokument, aniżeli starać się odgadnąć kto jest jego autorem. Postępujmy więc po porządku. A naprzód co to jest ta Gallia?
— Nieznam żadnego planety, wielkiego ani małego, któryby nosił to nazwisko, — odrzekł kapitan Servadac.
— Kapitanie, — rzekł wtedy porucznik Prokop, — nim pójdziemy dalej, pozwól pan zrobić sobie jedno zapytanie.
— Rób pan.
— Czy nie jesteś pan zdania, że dokument ten zdaje się usprawiedliwiać tę ostatnią hipotezę, według której część kuli ziemskiej ciśniętą została w przepaść?
— Tak jest.. być może... — odrzekł Hektor Servadac, — pomimo że zarzut przeciw temu wyprowadzony co do materyi, z jakiej powstała nasza asteroida, istnieje ciągle.
— A w takim razie, — dodał hrabia — uczony, o którym mowa, nadał nazwę Gallii nowemu ciału niebieskiemu.
— Więc byłby to uczony francuski? — zauważył porucznik Prokop.
— Tak trzeba przypuszczać, — odpowiedział kapitan Servadac. — Uważ pan, że z ośmnaście wyrazów, składających dokument, jedynaście