Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uczęszczana, ciągle pozostawała pustą. Ale oficerowie i żołnierze nie okazywali najmniejszej niespokojności ani zdziwienia, a zatem najmniejszego upadku na duchu. Wszyscy pełnili służbę jak zwykle i regularnie zaciągali wartę. Regularnie również brygadyer i major odbywali przegląd garnizonu. Wszyscy wreszcie byli najzupełniej zadowoleni z żywności, od której w oczach prawie nabierali ciała i jeżeli dwaj oficerowie opierali się zagrażającej im otyłości, to dla tego, że ranga ich nie dozwalała nadmiaru ciała, co mogłoby kompromitować mundur.
Wogóle Anglicy nie źle spędzali czas na tej wysepce. Dwaj oficerowie, mając jednakie charaktery i gusta, zgadzali się z sobą we wszystkich punktach. Zresztą Anglik nie nudzi się nigdy, chyba we własnym kraju — i to jeszcze dla tego tylko, by stosować się do wymagania, które nazywa cant.
Co do towarzyszów, którzy znikli, to tych żałowali, bez wątpienia, ale z powściągliwością czysto brytańską. Jeżeli z jednej strony nie ulegało wątpliwości, że przed katastrofą było ich wszystkich tysiąc ośmset dziewięćdziesięciu pięciu, a z drugiej, że następnie znalazło się tylko trzynastu, to proste odciąganie wykazywało, że tysiąc ośmset ośmdziesięciu dwóch brakowało do apelu i to było wyrażone w raporcie.
Jak się powiedziało, wysepka — pozostałość po ogromnej masie, która wznosiła się na dwa tysiące czterysta metrów nad powierzchnią morza, teraz zajęta przez trzynastu Anglików, była