Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kalaegani’ego i trzech Indusów aby nas przynajmniej przez las przeprowadzili.
Żadna przygoda nie spotkała nas w powrocie; nigdzie nie było ani śladu tygrysów lub panter. Co do bawołów zbiegłych z kraalu, to te albo zostały poszarpane przez dzikie zwierzęta, lub zabłąkały się tak gdzieś daleko, iż nie można było obiecywać sobie aby wiedzione instynktem powróciły do kraalu. Gdy minęliśmy las, Kalagani i dwaj Indusi opuścili nas, a w godzinę później byliśmy w Steam-House.
Opowiedziałem Banks’owi smutne nasze przygody; nie potrzebuję mówić jak szczerze winszował nam że się na tem skończyło. Najczęściej ani jeden z napadniętych nie powraca z podobnych napadów, aby mógł opowiedzieć je potem.
Biedny kapitan musiał chcąc niechcąc kilka dni nosić rękę na temblaku, ale Banks, który był trochę doktorem, upewnił nas że rana prędko się zagoi. Kapitan mógł nadto tem się pocieszyć że zabił czterdziestego ósmego z kolei tygrysa.
Nazajutrz, 27. sierpnia, po południu, nagle psy zaczęły szczekać radośnie zobaczywszy pułkownika Munro wracającego do sanitarium wraz z Mac-Neil’em i Gummi’m. Ucieszyliśmy się wszyscy widząc że powraca zdrów zupełnie, bo ta nieobecność jego wielkiego nabawiła nas niepokoju. Banks pierwszy wybiegł naprzeciw niemu uścisnął serdecznie, pytające wlepiając spojrzenie.
— Daremnie! odpowiedział tylko sir Munro.
Odpowiedź ta oznaczała nietylko że poszukiwania na granicy nepaulskiej żadnego nie odniosły skutku, ale także żeby żadnych nie zadawać mu pytań i nic o tem nie mówić.
Tak więc dopiero wieczorem dowiedzieliśmy się od