Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pułkowniku, rzekł Banks, nie mówiłem ci nic o tem ogłoszeniu, bo nie wierzyłem w obecność Nana-Sahiba w prezydencyi Bombay. Nie ulega wątpliwości że tym razem rząd został mylnie zawiadomiony. Ogłoszenie rozlepionem było 6go marca, a dotąd nic nie potwierdziło bytności nababa.
Pułkownik nic nie odpowiedział, tylko zwrócił wzrok ku drodze miasta.
— W krótce dowiemy się prawdy, rzekł po chwili, posłałem Mac-Nieil'aedo Allahabad z listem do gubernatora, aby mnie zawiadomił, czy rzeczywiście Nana-Sahib był widziany w której z prowincyi wschodnich, czy jest w nich jeszcze, lub czy się już wydalił.
— A jeżeli rzeczywiście był widziany i fakt ten jest prawdziwy, to cóż zamyślasz robić? zapytał Banks ujmując rękę pułkownika.
— Udam się za nim natychmiast! odrzekł sir Edward Munro. Szukać go będę wszędzie w imię najwyższej sprawiedliwości, gdyż jest to moim obowiązkiem.
— Jestto twoje niezłomne postanowienie?
— Tak Banksie!... Bezemnie odbądźcie dalszą podróź, ja dziś jeszcze udam się na kolej w Bombay.
— Niech i tak będzie, ale my cię nie odstąpimy, rzekł Banks, wszak prawda, dodał zwracając się do nas.
— O tak kochany pułkowniku, zawołał kapitan Hod, nie puścimy cię samego! Zamiast na dzikie zwierzęta, będziemy polować na tego łotra.
— Pułkowniku dodałem, wszak i mnie pozwolisz przyłączyć się do waszego grona.
— A więc kochani przyjaciele, odparł Banks, dziś wieczór wszyscy opuścimy Allahabad aby...
— Daremnie, odezwał z boku głos poważny.