Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wy udział w rozmowie podczas objadu. Lubiał gdyśmy mu opowiadali o naszych wycieczkach, cośmy widzieli i jak dzień spędziliśmy. Ja zawsze uważałem by nie wspomnieć nawet o czemś takiem, coby mu przypomniało bunt Cipayów. I zdaje mi się że on to zauważył, lecz czy też czuł dla mnie jaką wdzięczność za to? zresztą było to rzeczą nie łatwą, mówiąc o takich miastach jak Benares lub Allahabad. które były teatrem scen powstańczych, by nie potrącić o podobne wspomnienia.
Pułkownik dziś nie pytał o nic ani Banks'a ani mnie, milczał podczas całego objadu, często spoglądał ku drodze prowadzącej do miasta, wyraźnie oczekiwał niecierpliwie powrotu Mac-Neil'a.
Objad przeszedł smutnie, kapitan Hod spojrzeniem zapytywał Banks'a, co jest tego powodem. Lecz Banks nie wiele więcej wiedział od niego.
Po objedzie, zamiast jak zwykle wypocząć i przedrzemać się, pułkownik zeszedł ze schodów, uszedł kilka kroków po gościńcu, raz jeszcze utkwił wzrok w przestrzeń, poczem zawracając się rzekł do nas:
— Czy nie chcielibyście wszyscy towarzyszyć mi do pierwszych domów miasta?
Zerwaliśmy się wszyscy od stołu by iść za pułkownikiem, który postępował zwolna nie mówiąc ani słowa.
Uszedłszy ze sto kroków, sir Edward Munro zatrzymał się przed słupem stojącym na prawej stronie drogi, a na którem przylepione było jakieś ogłoszenie.
— Czytajcie, rzekł.
Było to owo rozporządzenie wydane już przed dwoma miesiącami, w którem nakładano cenę na głowę Nana Sahiba zaznaczając obecność jego w prezydencyi Bombay.