a szczególniej miejscowość, w której lady Munro tak okropną zginęła śmiercią.
— Jeżeli tak, nie można się sprzeciwiać pułkownikowi i nie ma co myśleć o zmianie planu podróży. Często wielką staje się nam pociechą i ulgą w cierpieniu, jeżeli możemy zapłakać na grobie ukochanych...
— Tak, na grobie! ale jestże to grób owa studnia w Kawnpor, w którą wrzucono zwłoki tylu ofiar? Czyż ona podobna do tych pomników z pobożną czcią utrzymywanych na naszych szkockich cmentarzach, zdobnych kwiatami i ocienionych drzewami, na których wyryte jest nazwisko ukochanej nam zmarłej istoty! Doprawdy, lękam się aby boleść mojego pułkownika w bezgraniczną nie przeszła rozpacz!... ale powtarzam, już zapóźno myśleć o zmianie kierunku podróży, zapewne teraz pułkownik nie zgodziłby się na to. Stało się, prośmy tylko Boga, aby nas ze swej świętej nie wypuszczał opieki.
Widocznie Mac-Neil znał zamiary pułkownika, i zapewne nie sama chęć zobaczenia jeszcze Kawnporu, skłoniła go do opuszczenia Kalkutty. Obecnie nie przeparty magnes pociągał go ku widowni przerażającego dramatu. Niepodobna było temu przeszkodzić.
Przyszło mi na myśl zapytać sierżanta Mac-Neil'a, czy on z swej strony wierzył że Nana Sahib nie żyje lub czy dotąd żywi chęć pomszczenia dokonanych przez niego okrucieństw.
— Nie wierzę iż Nana Sahib umarł, odpowiedział, bo choć nie mam żadnych danych, na których mógłbym oprzeć moje przekonania, nie przypuszczam, aby mógł umrzeć, nie poniosłszy jeszcze na tej ziemi sprawiedliwej kary za swoje zbrodnie... Nic nie wiem, nikt mi nic nie powiedział, ale jest to jakieś przeczucie niedające się stłumić... Ach, panie, nie jestże to piękny cel życia, starać
Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/085
Wygląd
Ta strona została przepisana.