Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

doktora, ale nie miał dotknąć »niczego wcale«. Przeznaczeniem jego było zginąć w przestrzeni!
Doktor Sarrasin gestami potwierdzał wykład rachunku Marcelego, kiedy nagle wskazując palcem na zegar w sali, zawołał:
— Za trzy minuty — rzekł — dowiemy się, kto miał słuszność, Schultze czy Marceli Bruckman! Bądź co bądź, moi przyjaciele, nie żałujmy tych środków ostrożności , które powzięliśmy i nie zaniedbujmy niczego, co może odeprzeć wynalazki nieprzyjaciela naszego. Jeżeli cios ten ominie nas, jak Marceli każe nam się spodziewać, nie będzie on ostatnim! Nienawiść Schultze’a nie może uznać się za zwyciężoną i cofnąć przed pierwszem niepowodzeniem!
— Chodźmy! — zawołał Marceli.
I wszyscy udali się za nim na wielki plac. Trzy minuty upłynęły. Czterdzieści pięć minut na dwunastą wybiło na zegarze!..
W cztery sekundy później, ciemna masa przemknęła wysoko po niebie i szybko jak myśl ze świstem złowrogim znikła daleko za miastem.
— Szczęśliwej drogi! — krzyknął Marceli, wybuchając śmiechem. — Z taką szybkością początkową granat Herr Schultze’a przekro-