Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wydobyć z nikąd!.. ale rygiel, chociaż mocno nadpiłowany, trzymał się wciąż!
W tej chwili piła wypadła mu z rąk.
— Bóg nie może być przeciwko mnie!
I chwyciwszy kratę obiema rękoma; potrząsł nią z tą silą, jaką daje najwyższy instynkt zachowawczy.
Krata otworzyła się. Rygiel pękł i prąd uniósł nieszczęśliwego Marcelego, który na wpół żywy, ostatkami sił wdychał ostatnie atomy powietrza z rezerwoaru!


∗                              ∗

Nazajutrz ludzie Herr Schultze’a, wszedłszy do budynku zupełnie zniszczonego pożarem, nie znaleźli ani pod gruzami, ani w ciepłych jeszcze popiołach, żadnego śladu ludzkiej istoty. Nie ulegało przeto żadnej wątpliwości, że odważny robotnik padł ofiarą poświęcenia swego. Nie dziwiło to wcale tych, którzy go znali w pracowniach fabryki.
Drogocenny model nie mógł być uratowany, ale człowiek, który posiadał tajemnicę Stalowego króla, zginął.
— Bóg mi świadkiem, że chciałem mu oszczędzić cierpienia, — powiedział sobie po prostu Herr Schultze! — W każdym razie, oszczędziło się dziesięć tysięcy dolarów!