Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jeden tylko szczegół niepokoi mnie rzekł.
— Jaki? — spytał Marceli.
— Nie udało mi się wynaleść sposobu jakiegoś dla usunięcia zwykłego wybuchowi łoskotu, skutkiem czego mój strzał armatni wiele będzie miał podobieństwa z pospolitym strzałem. Pomyśl sobie, coby to było, gdybym wynalazł cichy strzał! Ta nagła śmierć, spadająca bez najmniejszego hałasu na sto tysięcy ludzi od razu, w noc spokojną i pogodną!
Herr Schultze pogrążył się cały w marzeniach o uroczym ideale, i marzenie to, które było właściwie tylko głębokiem zanurzaniem się w uczuciu miłości własnej, przeciągnęłoby się zapewne długo, gdyby Marceli nie przerwał go uwagą następną:
— Bardzo dobrze, panie, bardzo dobrze, ale tysiące dział takiego rodzaju, toż to olbrzymia suma pieniędzy i czasu.
— Pieniędzy? mam je na zawołanie! Czasu?.. Czas do nas należy!
I naprawdę, Germanin ten, ostatni ze swej szkoły, wierzył temu, co mówił.
— Niech i tak będzie — odpowiedział Marceli. — Granat pański, naładowany dwutlenkiem węgla, niekoniecznie jest nowością, pochodzi bowiem od trujących pocisków, od-