Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Przymierze serc i inne nowele.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w faworytach — wytrwałym praktykiem doktorem, który „nigdy i nigdzie siebie nie oszczędza“. Szlachcianka w kontusiku — „poważną, ofiarną siłą nauczycielską“. Duża kapsuła na kosmatej szyi — aptekarzem „trwającym niezmiennie w tych ciężkich czasach na zagrożonym posterunku“, długowłosy badyl — aptekarskim pomocnikiem.
— Teraz, gdy o sobie już dokładnie wiemy — stanąwszy z boku między nami a delegacją, zwrócił się rejent do przewodniczącej — przepraszam, i prosimy.
Zaczęła od „zarysu historycznego“. Składał się on z wielu wzruszonych łączników, jak „wogóle“, „bądź co bądź“, „tem niemniej“, wśród których zasługi nasze rozrastały się do ogromnych rozmiarów.
Byliśmy krewnymi wszystkich wielkich żołnierzy w licznych pokoleniach Narodu.
Pułkownik chłonął to z niezmierną łatwością.
Z rzewnego powiewu uniesionych dłoni oratorki, ze słów karbowanych westchnieniem, z drżenia płoszonych ruchem głowy piórek, z całego rzutu gestów i okrzyków dowiedzieliśmy się o beznadziejnych chwilach mroku, w którym, istotnie, jak jeden mąż, — całe miasto...
Ostatnie słowo urwał w połowie rejent głośnym chwytem szczęk: — Miasto nie zgadza się bynajmniej z przewodnią myślą panów!
Mówczyni zaprzeczyła uśmiechem tak radosnym! — Szła dalej za przewodnią myślą, której nie trzeba mieszać z pozorami, która zgodnie opiewa...
Lecz ile razy wzbiła się tokiem słów pięknych i uroczystych, tyle razy rejent przerywał je bezmiłosiernie.