Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Generał dławił pokątne wzruszenia, aby sobie dobrze wybrać najpraktyczniejszą prawdę ze wszystkich nowin rodzinnych. Ostatecznie, — postanowił zmienić mieszkanie i przenieść się do hotelu.
Musi się mieszkać bardziej — „objektywnie“.
Wrócił do sztabu i resztę nocy przestał przy hughesie, każąc grać na elektrycznej klawjaturze omówienia i dyspozycje. Gdy słowa jego iskrzyły się już zapewne gdzieś tam w obozach u krańca ojczyzny — patrzył na metalowe, rozbiegane krążki aparatu, w których mu za każdym obrotem własna twarz ginęła niepostrzeżenie.
Kilkogodzinny pobyt na łonie rodziny nie powtórzył się tak prędko.
Barcz nabrał stanowczego przeświadczenia, że do pewnego czasu musi wszystkie osobiste sprawy poświęcić „wielkiej drodze“. Pamiętny nocy, spędzonej w „marjonetkach“, postanowił się nawet skarcić za przelotną słabość.
Zawezwawszy Przeniewskiego do hotelu, — już mnie nie witają na dzieńdobry, wasze kochane margrabiowskie hafty, — rozszerzył obowiązki adjutanta z mundurowo-towarzyskich na mundurowo-towarzysko-rodzinne.
I gdy jeździli składać wizyty w stołecznej magnaterji, generał, wyprostowany w kącie samochodu, słuchał z niejasnem zakłopotaniem zwierzeń Przeniewskiego o „pani generałowej Jadzi“.
O kresowej dystynkcji, o objawach subtelnej radości, jaką sprawiały bilety Barcza, z powierzonego Prze-