Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chorągiew extra dla Domu Ludowego, niech dranie wiedzą, że dbamy o to, że już zamówiliśmy o świcie! Pomyślałeś przynajmniej o tym? Nie! Telefonuj mi na „Erazma“ w sprawie akcji ratowniczej. Ilu ludzi zostało pod ziemią? To jest, myślę, oczywiście trupów. Jak zamułka pójdzie, to ludzi tych zamulić muszą, nie wydobędą zamulonych umarlaków wcześniej, niż za parę miesięcy, albo też może później?! Tu Głos Osady, ciemięgo! Dodatek nadzwyczajny bić mi zaraz w żałobnych obwódkach o wszystkim! I podciągaj w opinii tych zamulonych! To cała nowa hipoteka, ci zamuleni! Dwa:
— Tytuł dodatku największym szryftem: NASZ POSEŁ DRĄŻEK USPOKAJA ROZDRAŻNIONE TŁUMY! Słowo ROZDRAŻNIONE zastąpić naturalnie jakimś innym o wiele lepszym. Dodatek Głosu Osady napiszesz mi dziś siarką i fosforem! Coś dalej jeszcze wymyślił o pogrzebie? Ty jesteś ścierwo, nie sekretarz, rozumiesz? Czterdzieści jeden trupów, no, gdzie ich kto tu złoży na przechowanie? Muszą przecież gdzieś swoje odleżeć?! No, gdzie?! W szpitalu, nie! Więc gdzie?!!
— O to nie ma kłopotu — krzyknął płaczliwie Koza — my biednych naszych bohaterów7 i towarzyszy, takie tragiczne ofiary kapitału, pomieścimy w Domu Ludowym, tu, w naszym własnym domu!!! Przybierze się sośniną salę, gdzie teraz nocują murarze —
Poseł Drążek położył olbrzymią dłoń na głowie sekretarza i rzekł poważnie: — A tak na przykład