Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Za, dużo było tego pani Knote w tym dziwnym, przykrym miejscu. Miejsce to przypomniało Knote jak niedawno, akurat sama, także w kącie podłogi, między piecem a kufrem, jakie rzeczy znosiła?!
Przepadło!
Chlastając złożonym w dwójnasób prześcieradłem przez siebie i po plecach nagich, śnieżnobiałych i po biodrach, po głowie złocistej i po tych czułych piersiach, pani Knote też krzyczeć poczęła, z oczyma, z gardłem pełnym gorących łez:
— A ileż to lat ja znoszę i wytrzymuję?! Naprzykład ja?! Ileż to lat. Ile! Ile! Ile?!!