Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

brzmiał w lewym uchu Kozy, gdy już znów z drugiej strony.
Runąwszy na biurko Koza zlewał krwawymi łzami nowiutką, niebieską bibułę.
— Jak należy. — Poseł Drążek otwierał drzwi z klucza. Otworzył, ruszył klamką i wychodząc już dodał:
— Za dużo mnie pan nerwów kosztuje, panie Koza, to jest fakt. Takie zabawy, towarzyszu Koza, nie; na dzisiejsze czasy. Za dużo mnie pan nerwów kosztuje!