Strona:Julijusz Verne-Miasto pływające.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
76

tego zajścia z Fabijanem zostawiając sobie stronę obrażonego. Ten drab wielkim musi być miłośnikiem pojedynków.
— A tak, — odpowiedziałem — już miał trzy czy cztery nieszczęśliwe zajścia w tym rodzaju...
— Mój kochany panie, — powiedział Corsican, nie pojedynku właściwie lękam się dla Fabijana. Kapitan Mac-Elwin jest jednym z tych, których żadne niebezpieczeństwo nie przeraża. Obawiam się tylko następstw tego zajścia. Jeżeli Fabijan zabija tego człowieka, chociaż tak podłego, otworzy się nieprzebyta przepaść pomiędzy Ellen’ą a Fabijanem. Bóg jeden wie ile kobieta potrzebuje takiego wsparcia, jakie Fabijan zapewnić jéj może.
— Co prawda — powiedziałem, — wbrew wszystkiemu co może z tego wyniknąć, życzyć jednéj tylko rzeczy dla Ellen’y i dla Fabijana powinniśmy, aby Harry Drake poległ, słuszność mamy za sobą.
— Zapewne, lecz trzeba się obawiać i o innych — odparł kapitan, serce mi się rozdziera na myśl, że nie mogłem przeszkodzić temu spotkaniu, choćby z narażeniem życia własnego.
— Kapitanie — rzekłem — ściskając ręką tego poświęcającego się przyjaciela, jeszcze u nas nie byli sekundanci Drake’a. To też choć pod każdym względem masz pan racyją, przecież nie rozpaczam jeszcze.
— Czy masz pan jaki sposób przeszkodzić temu spotkaniu?
— Dotąd żadnego. W każdym razie ten pojedynek, jeżeli ma nastąpić, zdaje się, że dopiero odbędzie się w Ameryce, a nim dopłyniemy, przypadek któren sprowadził to położenie, może je jeszcze pomyślnie zakończy. Kapitan Corsican, poruszył głową, niewierząc w skuteczność przypadku w rzeczach ludzkich. W tymże czasie Fabijan wszedł na schody wychodzące na pokład. Spojrzałem na niego. Bladość jego uderzyła mnie. Rana zakrwawiona w nim odżyła. Przykrość robił swym widokiem. Poszliśmy za nim. Błąkał się bez celu, przywołując tę biedną duszę na wpół unoszącą się ze śmiertelnej powłoki starając się nas uniknąć.
Przyjaźń czasami może być natrętną. To też myśleliśmy z Corsicanem, że lepiéj będzie szanując tę jego boleść nieprzeszkadzać mu. Lecz nagle Fabijan zbliżył się, a przyszedłszy do nas: