Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Szarmantcki.

Przeczytam, bo ja bardzo smutne wiersze lubię.

(Szarmantcki czyta.)
Elegia na śmierć Szambelana.

„Płaczcie małe amorki! płaczcie Alciony!
Szambelan już nie żyje, Szambelan zgubiony,
A z nim zginęły wdzięki, młodość i rozkosze.
Uciszcie się Zefiry!... Zgon jego ja głoszę.“

Starościna.

Jak to czule pisano... O gorzkie wspomnienie!

Szarmantcki (czyta dalej.)

„Febus dnia tego mgliste rzucając promienie,
Ojciec wiecznej światłości, czynów naszych świadek,
Zapłakany przeglądał nieszczęsny przypadek.“

Starościna.

Ach czemuś go nie przestrzegł, mieszkający w niebie,
O ty nielitościwy! o okrutny Febie!

Szarmantcki (czyta dalej.)

„Gdy Szambelan do butów srebrne przypiął kolce,
I przed ganek zajechać kazał karyolce,
Wskoczył na powóz świetny, i w prędce podane,
Chwycił jak od niechcenia lejce srebrem tkane;
I bicz angielski, giętki, długi, trzaskający.
Tak podobny do Bogów, w powozie stojący,
Przelatywał ulice wśród przepysznych gmachów,
Sięgając prawie głową latarni i dachów.
Leciał: bystre bieguny nieścignione okiem,
Okrywały go gęstym kurzawy obłokiem:
Zbiegały się do okna panny i mężatki,