Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ja z pudrem i z pomadą włos szczesawszy wonną,
Wsiadłszy w mą karjolkę, alboli też konno,
Obleciałem Mokotów, Wolę, Królikarnię,
Łazienki i Powązki; czasem Bażantarnię;
Wieczorem przebrawszy się przy powiewnym chłodzie,
Łajałem wraz z drugimi sejm w Saskim ogrodzie;
Wypiłem z przyjaciołmi ponczu dużą czarę,
Zjadłem brzoskwiń, morelów za dukatów parę;
Potem koło dziesiątej, kończąc dzień przyjemny,
Foxalowe zabawy okrywał mrok ciemny.

Walery.

Gdyby każdy tak żyć chciał, czemby Polska była.

Szarmantcki.

Nie wiem coby z nią było, leczby się bawiła;
Zawsze zdania Waćpana są nazbyt surowe:
Żebyś mi też ustąpił statku choć połowę!
Ale słyszałem, że Pan myśli stan odmienić,
Że się okrutnie kocha, ma się wkrótce żenić,
Z piękną, posażną, grzeczną, słowem zacną damą.

Walery.

Ja właśnie o Waćpanu słyszałem to samo.

Szarmantcki.

Dalibóg że nie, ale krewne uprzykrzone
Pokoju mi nie dają, żebym pojął żonę!
Co to za kłopot, co za bieda nieustanna,
Tutaj ciągną rodzice, tu kocha się panna.
Prawie chcą mię już gwałcić; no i cóż mam robić!
Już z biedy na małżonka trzeba się sposobić,