Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siątki, czasem tylko tytuły tego rodzaju przelatuje się oczami.
Dopiero, gdy się w każdy pojedynczy taki wypadek wgryzie myślą, gdy się uprzytomni sobie ten ostateczny moment strasznego postanowienia, gdy się obliczy sumę cierpień poprzedzających stanowczy krok, — widzi się w tych stereotypowych tytułach wiadomości kurjerkowych całe oceany niezgłębionych zagadnień...
Taka 27 letnia dziewczyna ileż musiała wycierpieć zanim doszła do przekonania, że dalsze próby nie przyniosą jej już żadnej ulgi... Ile tygodni, miesięcy, a może i lat, jej bieda szła crescendo aż do krawędzi rozpaczliwego postanowienia...
Gdyby się tak zjawił ktoś dobroczynny, któryby podał jej dzisiaj pomocną dłoń, jaką czułaby wdzięczność dla dobrodzieja, jaką oddaną sobie istotę stworzyłby sobie tym postępkiem.
Toż byłaby druga niewolnica czarna z Południowej Ameryki, która nie mając żadnych wymagań, rozkwita jak kwiat w słońcu, w promieniach uśmiechu dobroczynnego, który raczył spojrzeć na przeznaczoną na zagładę biedotę.
Nagłe postanowienie powziął Anatol w tym momencie.