Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mymi. Ten się rozwiódł, ów się ma zamiar rozwodzić, a inny cierpiał ze stoicyzmem ciężar małżeńskich kajdan.
Żadnego nie znał, któryby chwalił sobie pożycie małżeńskie.
Zastanawiając się nad temi rzeczami, nabawił się jakiegoś strachu przed żeniaczką, jakiejś idjosynkrazji, która spowodowała pewien jego chłodny stosunek do kobiet z towarzystwa tak zwanego, to jest tych, co do których mógł mieć obawę przed jarzmem małżeńskiem.
Miłostki jego były przelotniejsze, jak u innych.
Czy kochał kiedy?
Na to pytanie zadane sobie przed oczami wspomnień stanął szereg potomkiń Ewy.
Na którą z nich specjalną teraz zwrócił uwagę, uczuwał ku niej jakąś rzewną tęsknotę, trwającą jednak króciutką chwilkę.
Patrzał przed siebie...
Ta ginęła we mgle, roztapiała się, gasła, jak to światełko na uchodzącej w dal barce. Na jej miejsce inna wyłaniała się z mgły i pamięci.
Cały ich szereg...
»Wujo« mówi, że kocha się tylko raz, a więc to nie była miłość, żadna z tych flam czy też miłostek.