Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

działo wszystko i wszystko zrozumiało, to też nie do zniesienia wprost przerażenie przeniknęło całą, jego niewinną jeszcze duszyczkę. Dick Sand, kuzyn Benedykt, Noon i pozostała reszta murzynów — naśladowali wszyscy przykład młodej kobiety i pobożnie powtarzali za nią słowa modlitwy, za przedwcześnie zgasłych przyjaciół.
Po ukończeniu tej krótkiej, lecz gorącej modlitwy, pani Weldon otarła swe zapłakane oczy i rzekła:
— A teraz, przyjaciele moi, błagajmy Najwyższego, aby zechciał udzielić nam sił i odwagi w ciężkiej doli naszej.
Słowa te otworzyły wszystkim oczy na grozę położenia. Było ono bardzo ciężkie istotnie. Statek, na którym się znajdowali, nie miał teraz nie tylko dowódzcy, ale i załogi nawet. A znajdował się pośrodku olbrzymiego oceanu przecież! Byli oddaleni o setki mil od najbliższego lądu, na łasce fal, burz i wichrów.
Co za fatalność postawiła wieloryba tego na drodze „Pilgrima“?
Niespodziewana śmierć kapitana i całej reszty załogi „Pilgrima“ pozostawiła statek i wszystkie znajdujące się na nim osoby w położeniu wprost strasznem. Na „Pilgrimie” nie było teraz ani jednego rutynowanego,