Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dałby to Bóg — odezwała się pani Weldon — płynie ona wprost na zachód, o ile mi się zdaje, dopłyniemy więc nią prędzej do morza.
Jeżeliby istotnie była to rzeka Zair, to w tym wypadku podróżnicy nasi w bardzo niedługim już czasie znaleźliby się w kolonjach portugalskich, w cywilizowanym świecie.
Przez następne trzy dni łódź płynęła już nieprzerwanie po srebrzystych falach wielkiej rzeki. Pustynna przytem okolica zmieniła się na bardziej urodzajną.
Jeszcze parę dni tylko, a może biedni rozbitkowie „Pilgrima“ doczekają się końca swoich cierpień i trudów?
Lecz rankiem, dnia czwartego podróży po wielkiej rzece, zdarzyło się coś zgoła nieoczekiwanego.
Około godziny trzeciej nad ranem mianowicie, dał się słyszeć jakiś głuchy, z oddali idący szum. Zatrwożony Dick natychmiast przywołał do siebie Herkulesa i rozkazał mu wsłuchać się w te dalekie echa, jaknajuważniej.
— To szum morza — powiedział olbrzym po chwili, a oczy rozbłysły mu radością.
— Nie — odpowiedział Dick — to nie jest szum fal, jest on mi znany zbyt dobrze, bym go nie miał poznać natychmiast.