Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

leziono lepszą. Uczony entomolog nadeczęsto towarzyszył Dickowi w jego wyprawach. Otóż pewnego razu Dick zobaczył jakiegoś ptaka, wielką rzadkość na tych ziemiach, i już chciał do niego strzelić, gdy kuzyn Benedykt zawołał nagle:
— Nie strzelaj, Dicku. Jeden ptaszek mały na pięć osób jest najzupełniej bez znaczenia przecież.
— Dla Janka chociaż będzie.
— Nie, nie!... nie strzelaj — raz jeszcze powtórzył uczony — zobaczysz, że jeżeli darujesz ptaszynie tej życie, to ona ci się zato odwdzięczy. Obecność ptaka tego wskazuje bowiem zawsze, iż gdzieś w pobliżu znajdować się muszą pszczelne ule. Gdy podążymy za nim, napewno on nas do nich doprowadzi.
Uczony mówił prawdę. Idąc w ślad za ptakiem doszli szybko do grupy spruchniałych pni, nad którymi unosiły się całe roje pszczół.
I Dick wtedy bez trudu dymem wykurzył z ula pszczoły, a następnie wydobył wcale pokaźną ilość plastrów miodu i ze zdobytym, słodkim łupem, uradowany wrócił do łodzi.
Lecz nawet i miód nie był pożywieniem odpowiednim, nie mogło go starczyć przytem na zbyt długi okres czasu, na szczęście, następnego dnia łódź ich wpłynęła do przystani,