Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdoła, bez pomocy udzielonej z zewnątrz?
Godziny mijały jedna za drugą i dzień skłaniał się już ku zachodowi, gasnąć zaczęły wreszcie ostatnie na niebie blaski. Przycichły echa z wielkiego targowego placu dochodzące. Przyszła noc i w więzieniu ciemności zapanowały zupełne.
Wyczerpany Dick zasnął i spał spokojnie około dwóch godzin. Gdy się rozbudził, snem pokrzepiony, zdołał oswobodzić z więzów jedną rękę. W tej samej chwili wyostrzony jego słuch dosłyszał dość silny szelest, który dochodził zza drzwi; miało się wrażenie, jakby się ktoś podkopywał pod nie.
— Herkules! — pomyślał Dick — o, gdyby to on był istotnie!
Korzystając z nabytej swobody ruchów, Dick przyczołgał się do drzwi i u ich progu wyszeptał imię Herkulesa.
W odpowiedzi usłyszał ciche i żałosne skomlenie.
— To Dingo — z radością zawołał Dick. — Mój Dingo żyje! Czyżby mi znów przynosił od Herkulesa kartkę?
Jeszcze czas jakiś mądre zwierzę odrzucało pazurami ziemię, aż wreszcie w jamie uczynionej ukazała się jego łapa. Lecz jeżeli miał on jakąś kartkę, to musiała ona być, jak poprzednio, znów do obroży przywiązana. Co