Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

widoczniej do Kassando. W takim rasie może mi się uda panią Weldon tam zobaczyć?
Od 11 do 12 czerwca. Karawana nieprzerwanie dąży naprzód. Niewolnicy już tylko z wielkiemi trudnościami iść dalej są zdolni. Nieomal wszyscy mają rany na nogach, tak że ich przejście znaczone jest śladami krwi.
Według moich obliczeń, do Kassande mamy jeszcze dziesięć marszów. Iluż z nas nie ujrzy końca tej podróży! Lecz ja... dojść muszę, a więc dojdę! Drogą naszą kroczyła niedawno najwidoczniej jakaś inna karawana niewolników.
Co krok napotykamy liczne trupy, lub żywych ludzi, którzy w naszych oczach umierają... z głodu.
16-24 czerwca. puszczają mnie siły; lecz wytrwać trzeba; mnie nie wolno, ja nie mam prawa umierać!
Pora deszczowa przeminęła ostatecznie, Pochód nasz odbywa się teraz w przyspieszonem tempie. Idziemy teraz nieprzerwanie pod górę, wśród traw wysokich, które utrudniają bardzo posuwanie się naprzód. Nazywa się trawa ta „niaccu“ i jest niesłychanie ostra, kłująca i twarda, to też bezustannie rani ciało. Moje obuwie, na szczęście, jest jeszcze całe.