Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podobny stan zdrowotny niewolników musiał ogromnie powiększać ich śmiertelność, to też bardzo często widzieć się dawało, że ci, którzy po przejściu na postój zapadali w sen tylko, okazywali się, w chwili ponownego ruszania karawany w dalszą podróż, martwymi. Nie upłynął jeszcze nawet tydzień od chwili opuszczenia przez karawanę brzegów Coanzy, gdy już około dwudziestu niewolników różnej płci i wieku padło po drodze i na niej już pozostało, na pastwę dzikich zwierząt. — Lwy, pantery i lamparty szły nieprzerwanie za karawaną w oczekiwaniu na świeże ofiary i codziennie po zachodzie słońca ich wycia rozlegały się do tego stopnia blisko, iż w każdej chwili obawiać się było można napaści.
By się uchronić od napaści takiej, co noc dookoła obozu płonęły wielkie stosy porąbanych drzew. Nierzadko koncerty takie dzikich zwierząt były do tego stopnie silne, że po całych nocach nie sposób było na chwilę choćby zmrużyć oka.
W chwilach takich Dick Sand ze strachem myślał o Herkulesie, nie tylko ze względu na jego los, który w tych warunkach mógł być okropny, lecz jeszcze, iż miał nadzieję, że olbrzym ten będzie mógł może jakoś im przyjść z pomocą, ułatwić ucieczkę?