Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pomieścićby się mogło wygodnie do pięciuset żołnierzy. Niewiarogodnie wielkie rozmiary tych drzew w podziw wprawiają wszystkich podróżników po Afryce centralnej. Leutenant Cameron, który przeprawił się przez Coanzę, w swej powrotnej drodze do Benguelli, opowiadał, że widział drzewa o wiele większe jeszcze, aniżeli boabab wzmiankowany, mianowicie sykomory, figi i banany.
Otóż pod cieniem jednego z takich gigantów roślinnego świata, zatrzymała się powyżej wzmiankowana karawana niewolników, należąca w całości do znanego w całej Afryce handlarza Alveza.
Partja nieszczęśliwych niewolników dozorowana była przez sporą ilość doskonale uzbrojonych żołnierzy, krajowców przeważnie. Prowadzona ona była przez agentów, na targ do Kassande. Stamtąd dopiero mieli być nieszczęśliwi wysłani bądź do osad zachodnich, bądź do Nyangwe, gdzie żywe mięso ludzkie zazwyczaj najwyższe osiągało — ceny i było pędzone potom dalej, do, wyższego Egiptu lub do faktorji Zanzibaru.
Gdy tylko łódka, w której się znajdowali biedni bohaterowie powieści naszej, przybiła do brzegu, czarni żołnierze, rozmawiający pomiędzy sobą w jakiemś narzeczu najzupełniej dla starego Toma niezrozumiałym,