Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ależ owe termity zjedzą nas w całości i, trzeba im to przyznać, będą miały do tego najzupełniejsze prawo — z oburzeniem zawołał entomolog.
— Ha! zobaczymy jak to tam z nami będzie, w każdym razie musimy się schronić przed ulewą — zadecydował Dick.
— W dodatku, mój drogi Dicku, musiałeś źle się rozpatrzeć, ponieważ podobne budowle termitów znajdowały się dotychczas w Afryce jedynie — zadziwił się kuzyn Benedykt.
— Ha, w takim razie nam się należy zasługa, iż my pierwsi odkryliśmy w Ameryce gniazda termitów! — odpowiedział nie bez pomieszania Dick, spoglądając ukosem na panią Weldon, która na szczęście nic, o ile się zdaje, nie słyszała. A teraz w drogę, w drogę!
Deszcz padać zaczął tymczasem coraz bardziej ulewny, jego wielkie krople z głuchym odgłosom na rozpaloną padały ziemię. Stawało się jasnem, że jeszcze parę minut, a ulewa w pustem pochwyci ich polu.
Na szczęście, jeszcze przed jej nadejściem udało się wędrowcom naszym do pierwszego dobiec mrowiska, zbudowanego z prawdziwą maestrją z czerwonawej gliny, równic twardej jak najtwardszy cement. U dołu każdej budowli takiej znajdował się mały otwór,