Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziny nauk przyrodzonych, pokazywała rysunki różnych zwierząt nieznanych, ludów dzikich, opisywała ich obyczaje. Opowiadała o odkryciu Ameryki, podróżach do bieguna północnego, o rozmaitych zdarzeniach historycznych, a potem wracała do przerwanej nauki. Górnicy nie mogli się dość nachwalić poświęcenia poczciwej dzieweczki, na każdym kroku otaczali ją życzliwością i poszanowaniem, i jednomyślnie przyznali, że Franciszek miał zupełną słuszność, nazywając ją aniołem kopalni. Powiadali bowiem, że od czasu przybycia jej do kopalni, panowała najzupełniejsza zgoda, dziatki stały się lepsze i posłuszniejsze, i tak pokochały Annę, że ją powszechnie nazywały swoją kochaną panienką, a nawet aniołem, pełnym dobroci i łagodności.
Annę, naturalnie, wszystko to niezmiernie cieszyło.
Twarz jej zawsze była rozpogodzoną, na ustach igrał wesoły uśmiech, a oczy błyszczały, jakby świętością, bo zadowoleniem sumienia, że robi wszystko, co może, aby być użyteczną.
Niedość na tem: Maryi nagle z każdym dniem przybywało roboty z praniem i naprawą bielizny, że