— To mi wystarcza.
W duszy i ciele odczuł nerwową reakcję po tkliwości. Nagle, bez żadnego przejścia, poczuł że jej nienawidzi. Ale tylko przez chwilę. Przypomniał sobie że jest ładna i, co więcej, że ma szczególny wdzięk w codziennem życiu. Była w niej tajemnica indywidualności, która podnieca — i nie da się ująć.
Zerwał się i zaczął chodzić tam i napowrót. Wkrótce ukryta wściekłość rozpadła się w nim w proch, niby warjacka jakaś budowla, zostawiając po sobie pustkę, żal i znękanie. Miał urazę nie do Leny, ale do samego życia — do tych najpospolitszych sideł, w które się czuł schwytanym; zdawał sobie jasno sprawę z tego spisku nad spiski, lecz przenikliwość jego umysłu nie pocieszała go bynajmniej.
Zboczył z drogi i wspiąwszy się ku Lenie, położył się na ziemi u jej boku. Zanim zdołała się poruszyć czy nawet zwrócić głowę w jego stronę, wziął ją w ramiona i przycisnął wargi do jej ust. Poczuł na nich gorycz łzy, która tam spłynęła. Nigdy jeszcze nie widział jej płaczącej. Był to jakby nowy apel do jego czułości — nowy urok. Lena spojrzała wkoło, odsunęła się nagle i odwróciła twarz. Stanowczym ruchem ręki nakazała, aby ją puścił — ale Heyst rozkazu nie usłuchał.
Strona:Joseph Conrad - Zwycięstwo 02.djvu/60
Ta strona została skorygowana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/82/Joseph_Conrad_-_Zwyci%C4%99stwo_02.djvu/page60-1024px-Joseph_Conrad_-_Zwyci%C4%99stwo_02.djvu.jpg)