Strona:Joseph Conrad - Zwycięstwo 01.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozeszliśmy się, podzielił się jeszcze ze mną pewnem spostrzeżeniem nie mającem nic wspólnego z poprzednią rozmową.
— To dziwne — rzekł — ale zdaje mi się, że wieczorami odbywa się pokryjomu szulerka u Schomberga. Zauważyłem ludzi — po dwóch, po trzech — kierujących się w stronę tej hali, gdzie zwykle grywała orkiestra. Okna hali mają widać bardzo szczelne zasłony, bo nie mogłem się tam dopatrzyć najmniejszego promyka światła; ale niepodobna przecież uwierzyć, że te draby schodzą się tylko po to, aby siedzieć w ciemnościach i rozpamiętywać swoje łajdactwa.
— Dziwne. To nie do wiary, aby Schomberg ważył się na coś podobnego — odrzekłem.