Mniej więcej w tym samym czasie Heyst zawarł spółkę z Morrisonem na warunkach, o których właściwie nikt nic nie wiedział. Jedni mówili, że Heyst jest wspólnikiem Morrisona, inni — że przebywa u niego w charakterze płatnego gościa, ale rzeczywistość była daleko bardziej zawiła. Pewnego dnia Heyst znalazł się w Timorze. Czemu właśnie w Timorze, a nie gdziekolwiek indziej, nikt nie mógłby tego powiedzieć. Otóż Heyst włóczył się w pobliżu Delli, tego siedliska zarazy, i poszukiwał zapewne jakichś nieodkrytych jeszcze faktów, gdy natknął się na ulicy na Morrisona, który był również — po swojemu — człowiekiem „zaczarowanym“. Gdy wspominano Morrisonowi o powrocie do kraju — a pochodził z Dorsetshire — wstrząsał się cały. Mówił że w Anglji ciemno i wilgotno, że człowiek żyje tam jakby tkwił głową i ramionami w mokrym worku z juty. Ale to był tylko taki przesadny sposób wyrażania się. Morrison należał do „naszej paczki“. Był właścicielem i kapitanem handlowego brygu Capricorn[1]i podobno radził sobie z nim doskonale, ale miał jedną wadę: za wiele altruizmu. Ubóstwiali go mieszkańcy licznych zapadłych wiosek, leżących nad posępnemi strumieniami i nieznanemi zatokami, gdzie prowadził „handel zamienny“. Przepływał często niezmiernie niebezpieczne przesmyki, aby
- ↑ Koziorożec