Strona:Joseph Conrad - Opowieści niepokojące.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nim. A stary Malaj, tajemniczy i znużony, był zawsze na stanowisku. Dzielił pożywienie władcy, jego spoczynek i jego myśli; znał jego plany, strzegł jego tajemnic i — niewzruszony wobec wzburzenia swego pana, nie drgnąwszy nawet, szeptał mu kojąco nad głową jakieś nieuchwytne słowa.
Dopiero gdy Karain znalazł się na szkunerze, otoczony białemi twarzami, wśród nieznanych sobie dźwięków i przedmiotów, zdawał się zapominać o dziwnym niepokoju, który wił się jak czarna nić wśród wspaniałości i pompy jego publicznego życia. Nocą zachowywaliśmy się wobec niego w swobodny i niewymuszony sposób, nie posuwając się jednak aż do klepania go po plecach, istnieją bowiem poufałości, których należy się wystrzegać w stosunku do Malaja. Oświadczył nam, że podczas tych wizyt jest tylko człowiekiem prywatnym, który przybywa w odwiedziny do ludzi równych sobie urodzeniem. Zdaje się, że miał nas aż do końca za tajnych wysłanników rządu, popierających zapomocą nielegalnego handlu jakiś plan wysoce dyplomatyczny. Nasze zaprzeczenia i protesty były bezskuteczne. Uśmiechał się tylko uprzejmie a dyskretnie i zapytywał o królowę. Każda wizyta rozpoczynała się od tego pytania; żądny był wszelkich szczegółów o niej; czarował go urok władczyni, której berło rzucało cień, sięgający z zachodu przez ziemie i morza — aż hen daleko poza piędź ziemi zdobytą przez Karaina. Wymyślał coraz to nowe pytania; nigdy nie był syty wiadomości tyczących się monarchini, a mówił o niej z podziwem i rycerską czcią — z pewnym rodzajem tkliwości i grozy. Dowiedzieliśmy się później, że był synem kobiety, która przed wielu laty rządziła małem państwem bugiskiem i wpadliśmy na domysł, że widać pamięć o matce — a wspominał ją zawsze z zachwytem — stapiała się niejako w jego umyśle z wyobrażeniem,