Strona:Joseph Conrad - Opowieści niepokojące.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wel jest jednak bardzo różna. „Karain“ upamiętnił mi się głównie przez to, że był pierwszą rzeczą, jaką drukowałem w Blackwoods‘ Magazine i że stąd wynikła osobista moja znajomość z wydawcą tego pisma. P. William Blackwood wyraził się o mej noweli powściągliwie a trafnie, co umiałem należycie ocenić. Wziąłem się zaś do „Karaina“ pod wpływem nagłego popędu — w trzy dni zaledwie po napisaniu ostatniego wiersza „Murzyna“. Trudności nastręczone przez to opowiadanie zlewają mi się we wspomnieniu z udręką niedokończonego „Powrotu“, ponieważ właśnie wtedy podjąłem znów pracę nad ostatniemi stronami tej noweli; jest to w mem życiu jedyny wypadek, kiedy usiłowałem pisać jak gdyby jednocześnie obiema rękami.
I rzeczywiście mam teraz wewnętrzne poczucie, że „Powrót“ jest niejako produkcją z lewej ręki. Przeglądając niedawno to opowiadanie, doznałem fizycznego wrażenia, że siedzę pod wielkim i kosztownym parasolem, wśród głośnego plusku wściekłej ulewy. Bardzo to było przykre. Mimo ogólnego hałasu słyszałem wyraźnie jak każda kropla bębni o gruby, naciągnięty jedwab. Przeczytawszy do końca, zaniemówiłem na resztę dnia — nietyle ze zdziwienia, co wskutek jakiejś przykrej niepewności. Nie chcę mówić lekceważąco o żadnym ze swoich utworów. Ta moja próba opierała się istotnie na pewnych danych psychologicznych — i warto było ją podjąć, chociażby tylko poto, aby się przekonać do jakich wybryków jestem zdolny w tego rodzaju wirtuozostwie. Muszę