Strona:Joseph Conrad - Między lądem a morzem.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiek, któremu szatańska dziewczyna mogłaby opowiedzieć pewną historję. Ale on nie znajdzie w niej nic zabawnego. Historję o tem, jak porucznik Heemskirk — — Nie, on się z tej historji śmiać nie będzie. Wygląda, jakby już nigdy w życiu nie miał się śmiać z niczego.
Nagle Jasper podniósł oczy. Wzrok jego, pozbawiony wszelkiego wyrazu prócz wyrazu bezgranicznego zdumienia, spotkał się ze wzrokiem Heemskirka, bacznym i chmurnym.
— Wjechał na rafę! — rzekł cichym, zdziwionym głosem. — Na — rafę — — powtórzył jeszcze ciszej i zdawał się śledzić wewnątrz siebie poczęcie się jakiegoś strasznego i zdumiewającego uczucia.
— Najwyższy poziom przypływu — wiosenne prądy — wtrącił Heemskirk z mściwym, triumfalnym wybuchem, który błysnął i zagasł. Urwał, jakby zmęczony, utkwiwszy w Jasperze harde spojrzenie. W oczach jego — nito posępna chmurka — mignęło skryte rozczarowanie, nieunikniony cień wszelakiej namiętności. — Najwyższy poziom! — powtórzył i pod wpływem dzikiej reakcji uczuć zerwał z głowy wygalonowaną czapkę, zakreślając nią szeroki, szyderczy łuk w stronę kładki.
— A teraz wolna droga do sądów, przeklęty Angliku! — zawołał.

VI

Sprawa brygu Bonito musiała niechybnie wywołać wielką sensację w Makassarze — najładniejszem i najbardziej może schludnem z miast na wyspach — któremu to miastu rzadko się trafia sposobność do podniecających wrażeń. „Esplanada“ ze swoją specjalną publicznością zorjentowała się szybko, że zaszło coś niezwykłego. Już