Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w stronę Epsom, otulonego mrokiem wieczornym. Gałęzie zasłaniały przed nimi światło księżycowe, które słało się poza tem wszędzie — na polach hen, w dali i na oknach osnutego pnączami domu, który już wkrótce miał być do wynajęcia...

ROZDZIAŁ X
ZAŚLUBINY FLEUR

Gdy w październiku dzienniki donosiły o zaślubinach Fleur Forsyte z Michałem Montem, we wzmiankach tych ledwie wyczuwało się symboliczne znaczenie owego wypadku. W związku prawnuczki „Superior Dosseta“ ze spadkobiercą dziewiątego baroneta był jawny i oczywisty znak owego wzajemnego przenikania się warstw społecznych, które cementuje polityczną równowagę królestwa. Nadszedł czas, gdy Forsytowie mogli pozbyć się wrodzonej im odrazy do „bzdur“ niezgodnych z ich urodzeniem — owszem, przyjąć je jako jeszcze bardziej wrodzoną powinność swych władnych instynktów. Zresztą — trzeba było wspiąć się wyżej, by zrobić miejsce dla tych wszystkich, którzy niedawno się wzbogacili. Podczas owej spokojnej lecz wytwornej ceremonji na Hannover Square, a następnie wśród umeblowania na Green Street, było niepodobieństwem — dla osób niewtajemniczonych — rozeznać drużyny Forsytowskiej od orszaku Montów; tak to daleko odbiegło się od czasów „Superior Dosset“! Czyż w zagięciu spodni, ułożeniu wąsa, akcencie, błysku cylindra było choćby ździebełko różnicy między Soamesem a samym dziewiątym baronetem? Nie byłaż Fleur równie opanowana, bystra, obrotna, olśniewająca, urodziwa i zdecydowana, jak najurodziwsze i najwdzięczniejsze latorośle Mukshamów, Montów lub Charwellów, obecne na tym ślubie? Jeżeli co, to właśnie