Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mierzający sprzedać tę posiadłość, czy to ze względu na sytuację panującą w Anglji, czy też (jak mówili inni) ze względu na trapiącą go astmę.
Jeżeli Dumetrius już położył na tem swą rękę, cena mogła stać się wygórowana; przeto dla Soamesa, zanimby sam pokusił się o kupno, koniecznością było dowiedzieć się, czy już go nie uprzedził Dumetrius. Wobec tego ograniczył się do omawiania z Dumetriusem tej ważnej kwestji, czy teraz, gdy przyszła moda na obrazy, które są wszystkiem możliwem, tylko nie obrazami, przyjdzie czas na Monticelliego, oraz jaka jest przyszłość Johnsa. Dopiero na odchodnem dodał, jakby przypadkowo:
— A więc pan ostatecznie nie zamierza kupić Bolderby Old Crome?
Dumetrius — jak to Soames przewidywał — odparł z dumą wyścigowego zwycięzcy:
— O! ja je kupię, panie Forsyte!
Drganie jego powieki umocniło Soamesa w postanowieniu, by kropnąć bezzwłocznie list do nowego Bolderby i udzielić mu rady, że jedynym uczciwym sposobem sprzedania Old Crome było unikanie wielkich kupców. Powiedział więc:
— No, więc dowidzenia!
I wyszedł pozostawiając Dumetriusa własnym jego domysłom.
Na Green Street dowiedział się, że Fleur wyszła z domu i że nie będzie jej przez cały wieczór; miała spędzić jeszcze jedną noc w Londynie. W przygnębieniu wsiadł do dorożki i pojechał do pociągu.
Około szóstej przyjechał do swego domu. Powietrze było ciężkie, komary gryzły, słychać było grzmoty. Zabrawszy listy, poszedł na górę, do swej garderoby, aby oczyścić się z naleciałości londyńskich.