Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

snoskrzydłą muchę ludzkiego życia. Ów prawdziwy Goya przypadł przodkowi swego dostojnego właściciela podczas jakiejś tam wojny hiszpańskiej — słowem, był to łup wojenny. Dostojny właściciel długo nie wiedział o wartości obrazu, póki w latach dziewięćdziesiątych jakiś przedsiębiorczy krytyk nie odkrył, że hiszpański malarz nazwiskiem Goya jest genjuszem. Obraz, o którym mowa, chlubę swą zasadzał jedynie w tem, że był to autentyczny Goya, ale ponieważ był w Anglji niemal unikatem, więc dostojny właściciel stał się człowiekiem znanym. Mając wiele posiadłości i tę arystokratyczną kulturę, która niezależnie od rozkoszy czysto sensualnych opiera się na zdrowszej zasadzie, iż należy wiedzieć wszystko i okrutnie wszystkiem się w życiu interesować, powziął święte postanowienie przechowywać u siebie do końca życia przedmiot jednający mu taką sławę, a po śmierci podarować go narodowi. Na szczęście dla Soamesa, w r. 1909 zaatakowano gwałtownie Izbę Lordów, co dostojnego właściciela obrazu przejęło słusznym niepokojem i gniewem.
— Jeżeli oni myślą — mówił sobie w duchu — że dostaną go tak czy owak, to wielce się mylą. O ile nie naruszą mego błogiego spokoju, naród może po mej śmierci spodziewać się ode mnie kilku obrazów. Lecz jeżeli naród zamyśla drażnić mnie i ograbiać w ten sposób, to niech mnie piorun trzaśnie, jeżeli nie sprzedam tego... towaru. Nie zgodzę się na to, by mi odbierano jednocześnie moją własność i mego ducha publicznego.
W ten mniej więcej deseń gwarzył z sobą przez parę miesięcy, aż pewnego dnia, po odczytaniu mowy jednego z mężów stanu, zatelegrafował do swego ajenta, by przyjechał i przywiózł z sobą Bodkina. Zwiedziwszy zbiory, Bodkin (z którego zdaniem nie mógł się nikt mierzyć, gdy szło o ceny rynkowe) oświadczył, że w razie sprzedaży z wolnej ręki w Ameryce, Niemczech i innych kra-