Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tro i przekonać się sama. Nie chcę żadnych histerycznych scen, z powodu mego zniknięcia. Muszą się przyzwyczaić do myśli, że pragnę zetknąć się z życiem rzeczywistem. Nie mogę się liczyć z tem, co kto o mnie pomyśli!“
Na odgłos zbliżającego się samochodu drgnęła i zmarszczyła brwi. Byłażby to „ta osoba?“ Ale, jakkolwiek nie był to p. Purcey i jego A. I Damyer, niemniej ukazał się ktoś zupełnie z jego gatunku“, co wyszło na jedno. Tym zaśmiała się zcicha.
W Parku chłodny blask wirował i iskrzył się na drzewach i wodzie i ten sam chłodny, skaczący błysk jaśniał w oczach dziewczyny.
Dorożkarz rzucił na nią ukradkiem spojrzenie pełne podziwu, mówiące: „Śliczny kąsek!“
„Dziadek kąpie się tutaj“, pomyślała Tymjana. „Kochany nieborak! Zal mi każdego starego człowieka“.
Dorożka wyjechała z pod ciemnych drzew na drogę.
„Ciekawa jestem“, biegły dalej myśli młodej dziewczyny, czy my mamy w sobie jedno pojedyńcze Ja. Niekiedy wydaje mi się, że we mnie jest podwójne — stryj Hilary zrozumiałby co mam na myśli. Z bruku unosi się już straszny zaduch a jutro zaczyna się dopiero czerwiec. Czy też matka bardzo odczuje moją nieobecność? Jakby to było świetnie, gdyby człowiek nic nie odczuwał!“
Dorożka skręciła w ulicę, pełną sklepików.
„Sprzedawanie w takim sklepiku musi być straszne. Jakie to miljony ludzi są na świecie! Czy wogóle jakakolwiek pomoc może się na co przydać? Marcin mówi, że chodzi tylko o to, żeby każdy spełnił swoje zadanie; ale na czem polega to zadanie?“
Dorożka wjechała na szeroki, cichy plac.
„Ale nie będę już nad niczem rozmyśliwała. To tylko denerwuje. Gdyby ojciec cofnął mi moją pensję, musiałabym zarabiać na życie pisaniem na maszynie, lub czemś podobnem; ale on tego nie uczyni, gdy się przekona, że nie żartuję. Zresztą matka na to nie pozwoli“.
Dorożka wjechała na Euston Road i znów szeroka twarz woźnicy zwróciła się z pytającem spojrzeniem ku Tymjanie.
„Co za ohydrna ulica!“ myślała Tymjana. „Jakież posępne. brzydkie, pospolite twarze mają wszyscy luadie w Londynie! jakgdyby o nic nie dbali, byle tylko jakkolwiek przeżyć dzień. Podczas całej drogi widziałam tylko dwie prawdziwie ładne twarze!“