Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ukrywa się tam kilku muzykantów z kilkoma rodzajami instrumentów. Franka wpadła na pomysł nakazania im, aby głośno grali — kornet jest instrumentem, wydającym bogactwo dźwięków, o ile grajek włoży w granie na nim całą swoją duszę.
Wyrażając się wytworniejszym językiem, „wybrnęła“ nareszcie — przedarła się szczęśliwie przez najeżony labirynt trudności, które należało pokonać, aby pogodzić potrzebę eleganckiego wystąpienia z duchem przezornej oszczędności Forsytów. Szczupła, ale jaśniejąco wytworna w kukurydzowo-żóltej tualecie, z obłokiem gazy dokoła obnażonych ramion, krążyła z miejsca na miejsce, naciągając na palce rękawiczki i obrzucając każdy kąt krytycznem swojem okiem.
Wynajętemu lokajowi (w domu Rogera była tylko kobieca usługa) dała dyspozycję w sprawie wina. Czy dobrze zapamiętał, że pan Forsy te kazał przynieść od Whitelay’a dwanaście butelek szampana? Gdyby jednak miano wypić je (nie przypuszczała, aby mogło tak się stać wobec używania przez większość pań, jak miała nadzieję, wody jedynie), wypadnie urządzić się tak, aby zapełnić bowlą opróżnione szampanki. Jego już rzecz, jak to zrobi.
Z największą przykrością czuła się zmuszoną wydawać lokajom tego rodzaju rozporządzenia; uważała je za tak bardzo „poniżej jej godności“... Cóż jednak począć z podobnego typu ojcem? Roger, w istocie, nazrzędziwszy przez całe popołudnie na temat tańców, zeszedł teraz na dół, świeży i wypoczęty, dumnie wystawiając czoło, jakgdyby całe przyjęcie było własnym jego pomysłem i zasługą. Będzie się napewno mile uśmiechał, poprowadzi do kolacji najładniejszą z pań, a o drugiej godzinie, kiedy goście najbardziej będą rozbawieni, cichaczem wsunie się za parawan z palm i każe muz-