skiego sezonu. Jest w tem coś niebezpiecznego!... niebezpiecznego!...
Juna nie uznawała tego, oczywiście, ale Juna, pomimo nieskończonych swoich jeszcze dziewiętnastu lat, była taka pewna siebie! Poważyła się wszak oświadczyć w rozmowie z panią Soamesową — zawsze tak pięknie ubierającą się — że pióra są pospolite. Pani Soamesowa przestała, pod wpływem niedopuszczającego dyskusji sądu Juny, nosić pióra. Tak, kochana Juna jest bardzo stanowcza w wyrażaniu swoich opinij!
Cała ta podejrzliwość, ten krytycyzm i zdecydowana nawet ta nieufność nie przeszkodziły jednak Forsytom zgromadzić się w dom u starego Jolyona na jego zaproszenie. Przyjęcie w Stanhope Gate było wielką rzadkością; nie urządzano tu zebrań towarzyskich od lat dwunastu, od dnia śmierci starej pani Jolyonowej.
Nigdy jeszcze nie stawiła się rodzina tak w komplecie, jak tym razem, bowiem zespoleni tajemniczemi węzłami jedności, pomimo pozornie dzielących ich różnic, uzbroili się Forsytowie przeciwko wspólnemu wrogowi. Jak stado bydła, zbijające się na widok psa, łeb przy łbie i bok przy boku w jedną skupioną gromadę, zwarli się oni murem, gotowi runąć na intruza i stratować go na śmierć. Zjawili się też niewątpliwie, aby zasięgnąć języka, a także aby wymiarkować, jaki będzie każdy z nich musiał dać prezent ślubny. Jakkolwiek zazwyczaj kwestja podarunków ślubnych ustalana bywała w ten sposób, że jeden pytał drugiego: — „Co właściwie ty dajesz?... Mikołaj daje łyżki...“ pozostawała jednak sprawa ta w znacznej zależności od osoby narzeczonego. O ile był to młodzieniec wytworny, ogładzony i wyglądający na zamożnego, bardziej było wskazane ofiarowywanie mu ładnych rzeczy, liczył bowiem na takie. W końcu dawał każdy podarek najwłaściwszy i najodpowiedniejszy dzięki uzgodnieniu tej kwestji — w taki sam sposób, jak uzgadniane
22
Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/24
Wygląd
Ta strona została przepisana.