Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wiem, że cię to boli, tatusiu. Ale musimy sobie sami szukać drogi, prawda? Przez cały czas, kiedyś mówił z Jerzym, czułam, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, że to ja właśnie się zmieniłam. To nie są jego myśli, tylko myśli do których ja doszłam samodzielnie. Chciałabym żebyś zrozumiał, że mam swój własny umysł, tatusiu.
Pierson spojrzał na nią ze zdziwieniem:
— Rozumie się, że masz własny umysł.
Gracja zaprzeczyła ruchem głowy.
— Nie, tyś myślał, że mój umysł należy do ciebie; a teraz myślisz, że należy do Jerzego. Ale on jest mój własny. Przypomnij sobie, kiedyś ty był w moim wieku, czy wszystkie twoje usiłowania nie szły wtedy w tym kierunku, aby dotrzeć do własnej prawdy, nie do tej, którą wyznawał twój ojciec?
Pierson nie odpowiedział. Nie mógł sobie przypomnieć, jak to było. Zdawało mu się, że rozgarnia kijem zwał zeszłorocznych liści, wywołując suchy szelest i niejasne wrażenie czegoś nierzeczywistego. Czy szukał prawdy? Bezsprzecznie tak, ale nic doprowadził tem do niczego. Cała wiedza była jak dym! Intuicyjna, emocjonalna wiara jest jedyną prawdą — jedyną rzeczywistością!
— Ach, Gracjo — rzekł, — szukaj, jeżeli musisz, ale gdzie znajdziesz w końcu oparcie? Za głęboka to dla nas studnia. Powrócisz do Boga, moje dziecko, gdy będziesz zmęczona; w Nim jedynie jest spokój.
— Nie pragnę spokoju. Niektórzy ludzie szukają przez całe życie i umierają, szukając. Czemużbym ja tak żyć nie miała?
— Będziesz bardzo nieszczęśliwa, moje dziecko.
— Jeżeli będę nieszczęśliwa, tatusiu, to dlatego, że cały świat jest nieszczęśliwy. Nie przypuszczam jednak,