Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiego co słyszę, panienko. Sam mam syna na froncie. Tędy mają przejść! Niech panienka stoi spokojnie i pilnuje, to panienka będzie mogła pogadać z nim parę minut, gdy załatwi się ze swymi ludźmi. Nie ruszyłbym się stąd na miejscu panienki. Oni podejdą prościutko do panienki — nie może panienki tu nie zobaczyć. — Spojrzał na jej twarzyczkę i pomyślał: — Dziwne, ilu braci idzie w pole. Biedna panieneczka! A przytem taka mała dama. I tak świetnie panuje nad sobą. Ciężki los! — Chciał jej koniecznie powiedzieć coś pocieszającego, więc wymamrotał: — Nie mogłaby panienka znaleźć lepszego miejsca, aby się z nim pożegnać. Dobranoc panience; czy mogę jeszcze czemś służyć?
— Nie, to wszystko. Bardzo panu dziękuję.
Obejrzał się raz czy dwa razy za błękitno odzianą, nieruchomą postacią. Zostawił ją na małej oazie koło stosu pustych baniek do mleka na samym końcu peronu. Nie było tam nikogo, prócz kilku cywilów, wyczekujących zapewne podobnie, jak ona. Tor był narazie pusty. Nie czuła się ani samotna w szarym ogromie stacji, w rozgwarze i w zgiełku, ani też nie zdawała sobie sprawy z obecności innych czekających. Zbyt pochłonięta była myślą, że zobaczy i dotknie go znowu. Pusty pociąg wjechał tyłem na peron i zatrzymał się. Wagony zastukały, uderzając kolejno o siebie. Pociąg cofnął się znowu i stanął. Noel skierowała wzrok ku sklepionej bramie peronu. Przejęło ją drżenie, jakby pułk wysłał przed siebie rytm swego marszu.
Nie widziała jeszcze dotychczas odjazdu wojskowego pociągu. W wyobraźni zamajaczyli jej żołnierze, maszerujący w pięknie uformowanym szyku, rozwiane sztandary, warczące bębny. Nagle, na samym końcu peronu ujrzała bronzową, falującą masę. Z masy wysunęło się cienkie, bronzowe pasemko w jej kierunku; żadnego dźwięku muzyki, żadnych rozwianych chorągwi. Miała