Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nolli? Czy myślisz, że byłabym go zaprosiła, gdybym była przypuszczała, że coś takiego się stanie?
Noel uśmiechnęła się tylko.
— Czy masz choćby słabe wyobrażenie, czem jest właściwie małżeństwo?
Noel skinęła potakująco głową.
— Doprawdy?
— Ależ naturalnie. Gracja jest zamężna, a oprócz tego w szkole...
— Twój ojciec jest temu bardzo przeciwny. Będzie to dla niego ciężkie przejście. To prawdziwie święty człowiek, nie powinnaś mu sprawiać zmartwienia. Czy nie mogłabyś przynajmniej poczekać, aż Cyryl dostanie następny urlop?
— Widzisz, ciociu, on go może już nigdy nie dostać.
Słowa te musiały znaleźć — oddźwięk w sercu kobiety, której chłopcy też byli na froncie i mogli też więcej nie powrócić na urlop. Spojrzała na bratanicę z nawpół świadomem zrozumieniem tego buntu życia, zagrożonego przez śmierć, buntu młodości, na którą czyhało zniszczenie. Noel miała zęby zaciśnięte i rozchylone wargi; patrzyła nieruchomo przed siebie.
— Tatuś nie powinien nam stać na przeszkodzie. Starzy ludzie nie muszą walczyć i nie muszą się dać zabijać, nie powinni więc nam przeszkadzać, kiedy chcemy coś mieć z życia. Oni już użyli dobrego w swoim czasie.
Tyle było słuszności w tem małem przemówieniu, że Thirza odparła:
— Prawda. Może on sobie z tego nie zdaje należycie sprawy.
— Chcę sobie zapewnić Cyryla, ciociu. Chcę przeżyć z nim wszystko co się da, jak długo jeszcze mam tę możliwość. Nie wiem, czy żądam za wiele. Pomyśl, że mogę go nigdy więcej w życiu nie zobaczyć.