Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z dalekiej przejażdżki. Wydawało jej się nawet, że czuje na policzkach i powiekach delikatny, wilgotny powiew zachodniego wiatru i że wdycha zapach szorstkiego płaszcza; słyszała stukot końskich kopyt; turkot kół; czuła coraz mroczniej zapadającą noc. Potem, całkiem już niejasno i sennie, poznała, że to nie był ojciec, ale ktoś — ktoś — a później już nic, nic wjęcei.